Duch śniegów – film o marzeniach

Nazwisko Vincent Munier’a przyciąga jak magnes chyba wszystkich fotografów przyrody. Od lat podziwiamy jego fantastyczne zdjęcia, wyjątkowe albumy. Ale po raz pierwszy mamy okazję zobaczyć go w akcji, w filmie „La Panthere des Neiges” (w Polsce pod tytułem „Duch Śniegów”).

„Duch śniegów” – na szybko, na gorąco. I subiektywnie.

Właśnie wróciłam z przedpremierowego pokazu w Kinotece, w Warszawie. W najbliższym czasie jeszcze w kilku miastach odbędą się takie pokazy zanim oficjalnie trafi do polskich kin 1 kwietnia. Głowę mam pełną rozległych krajobrazów gór Tybetu. Pełną zwierząt dotychczas mi nie znanych, pełną myśli i marzeń…

„Duch śniegów” świetnie nakręcony przez Marie Amiguet – cichą bohaterkę filmu (wszak też tam była, też zapewne marzła, targała sprzęt, choć stała po tej drugiej, niewidocznej stronie kamery). W roli głównej występują: Vincent Munier – jeden z najlepszych spośród współczesnych fotografów przyrody oraz towarzyszący mu Sulvaine Tesson – francuski pisarz, przyglądający się z pozycji fotograficznego laika pracy fotografa. Wspólnie poszukują śnieżnej pantery – tajemniczego kota z gór Tybetu. Wędrują, rozmawiają, wypatrują przez lornetki, lunetę, biwakują, tworzą zasiadki (a nie „zasadzki” jak moim zdaniem błędnie zostało przetłumaczone). Szukają i na końcu – znajdują. Fabuła w sumie banalna i dobrze, bo nie o nią tu chodzi. Jak w filmie drogi – gdzie nie jest aż tak istotny sam cel podróży, tylko droga, która do niego prowadzi, tak i tutaj – to co najważniejsze, najciekawsze, najpiękniejsze – moim zdaniem dzieje się podczas samych poszukiwań.

„Duch śniegów” – film o śnieżnej panterze, czy o marzeniach jakie w sobie nosimy?

A o czym ten film? Z jednej strony – o niezwykłości dzikiej, niezniszczonej przez człowieka przyrody, z drugiej – o pasji. O tej wielkiej pasji, cierpliwości i miłości do dzikiej przyrody jaką trzeba mieć, by mimo niewygód, zmęczenia czy mrozu (na nocnych nagraniach z fotopułapek widniała temperatura poniżej 30 stopni) oraz braku szybkiego sukcesu – spokojnie czekać dalej, mieć oczy otwarte i cieszyć się wszystkim, co przyroda raczy nam ukazać. O cierpliwości i o wolności jaką daje nam takie obcowanie z naturą. Film o marzeniach i o spełnianiu marzeń.
Słuchałam, chłonęłam i utożsamiałam się z tym co słyszałam. To było takie bliskie, moje… chociaż na dużo większą skalę. Dzikie góry Tybetu zamiast bagien Biebrzy, żubrów w Białowieży, czy islandzkich zawiei. Ale pewne prawdy są uniwersalne. Także i tutaj.

Ale to film także i o procesie odkrywania takiego życia, takiego świata. W odróżnieniu od Vincent’a – znawcy zwierząt, tropiciela, człowieka „wrośniętego w dziką przyrodę”, słuchałam również rozważań Sulvaine’a – pisarza, który próbował wtopić się w rytm takiego życia, nazwać go, opisać, uchwycić, wyciągnąć wnioski. Obserwowałam jego przemianę, naukę cierpliwości, pokory do przyrody. Jak dla mnie, czasami za długo mówił. Wolałabym więcej posłuchać Vincent’a, ale cóż – chyba fotografowie już tak mają, że wolą robić zdjęcia niż gadać ;-). I pewnie słusznie, bo jego zdjęcia (ech, mogłoby być ich więcej!), jak zwykle, to prawdziwy creme a la creme tego filmu. By zobaczyć je na wielkim ekranie, już dla nich samych – warto było się wybrać do kina!

Do tego wspaniała muzyka Nicka Cave’a oraz Warrena Ellis’a. Z nimi jak z Marie – chociaż ich nie widać, są niezwykle istotnymi współtwórcami tego dzieła. Dzieła, które według mnie wykracza poza schematy tradycyjnie pojmowanego filmu, które jest zaproszeniem na wspólną wędrówkę, wspólne przeżywanie wzruszeń, strachu, radości. Na smakowanie tego, co najpiękniejsze w fotografii przyrody. Wróciłam syta.


proponowane

Kartka z kalendarza – październik

Polska – Bieszczady Bieszczady – widok z Wielkiej RawkiPaździernik 2020 dane techniczne:Canon EOS 5D Mark IV; Canon EF 100-400mm f4,5 – 5,6 L II USM parametry:ISO 400; f/5.6; 1/500s; długość ogniskowej 400mm Kartka na październik z kalendarza Polska 2024 Wyprawa na Wielką Rawkę na świt zorganizowana przez dwa sąsiadujące ze sobą parki – Bieszczadzki Park…

więcej

Arktyka nad Bałtykiem

Pewnie każdy z nas uczył się na lekcjach geografii, że klimat nad morzem jest łagodny – nie ma tu ani wielkich upałów, ani siarczystych mrozów. Tak samo było i tej zimy – kiedy już praktycznie cała Polska cieszyła się białym śniegiem – na wybrzeżu padał deszcz. W końcu prognozy pogody drgnęły, prorokując śnieg i kilka…

więcej

Puszcza pachnąca czosnkiem

Wjeżdżam na rowerze w ścianę zieleni. Ale nie taką ciemną, jednolitą, nieprzystępną, letnią. Majowa ściana jest jasna, zieleń jadowita, mieniąca się różnoraką tonacją. Puszcza Białowieska – Rezerwat Ścisły Jadę ścieżką, która zarosła puszczą. Czuję zapach. W końcu widzę go – jest! Pierwszy, drugi, trzeci… rozlewa się po grądach, bieli się białością swych wieloczłonowych kwiatków. Czosnek…

więcej

Letnia łąka kwiatowa

Od przybytku głowa nie boli. Tylko autofokus szaleje. Wczesne lato w lesie i na łące No i nastał koniec leśnych łanów kwiatowych. Ostatnie przekwitły konwalie i kokoryczki – w tym roku i tak mocno spóźnione. Las stał się dość monotonną ścianą zieleni. I taki pozostanie aż do jesieni. Oczywiście nadal można natknąć się gdzieniegdzie na…

więcej

Kategoria:
Tagi: