Kartka z kalendarza – grudzień

Polska – Pieniny

Pieniny, widok z Trzech Koron
Luty 2013

dane techniczne:
Canon EOS 5D Mark II; Canon EF24-105mm f/4L IS USM

parametry:
ISO 200; f/8; 1/100 s; długość ogniskowej 100mm

Kartka na grudzień z kalendarza Polska 2024

To już prawie prehistoria.
2013 rok – wyjazd w Pieniny na ferie zimowe. W górach piękna aura wyżowa – słońce, śnieg i mróz. Silny mróz. Niestety miał nie potrwać długo. Prognozy pogody zapowiadały zmianę. Trzeba więc było działać szybko.

Pierwszej nocy zerwałyśmy się ze snu (ja z moją córką Asią) jeszcze grubo przed wschodem słońca. Księżyc oświetlał nam szlak, maszerowało raźnie.

fot. Asia Gubrynowicz

Na szczyt dotarłyśmy przed wschodem słońca. Najpierw zachwycił nas odległy widok na monumentalne Tatry.

Koloryt nieba zmieniał się z każdą minutą, a wraz z nim – świat wokoło. Biel śniegu chłonęła barwy nieba.

Mróz po wschodzie słońca stał się jeszcze bardziej dotkliwy. Córka postanowiła schronić się do lasu, gdzie było trochę cieplej. Ja działałam – było zbyt pięknie, by kończyć! W pewnym momencie spust migawki przestał reagować, aparat odmówił posłuszeństwa. Zadecydował za mnie, że czas wracać.

W drodze powrotnej okazało się jednak, że to nie spust migawki a mój palec stracił czucie. Po pewnym czasie odżył, a wraz z nim – mój aprat. I całe szczęście. Tak powstała fotografia, którą wybrałam na ostatni miesiąc w roku 2024.


Islandia – Aurora borealis

Islandia, Aurora borealis – okolice wodospadu Gullfoss
Marzec 2020

dane techniczne:
Canon EOS 5dmarkIV
Canon EF11-24mm f/4L USM

parametry:
ISO 3200; f/4; 8 sek; długość ogniskowej 14mm

Kartka na grudzień z kalendarza Islandia 2024

Zbliżał się koniec mojej samotnej zimowej podróży po Islandii. Po objechaniu wyspy dookoła wylądowałam w okolicach tzw. Złotego Kręgu, już całkiem niedaleko stolicy. Prognozy na najbliższą noc były korzystne i to bardzo. Zarówno te wieszczące przybycie zorzy, jak i te dotyczące bezchmurnego nieba. Trzeba było działać.

Pod wieczór wybrałam się na rozległa wyżynę parku narodowego Þingvellir. Z racji braku zabudowań, a co za tym idzie braku zanieczyszczenia światłem – to dobre miejsce do obserwacji zorzy. Znalazłam ciekawe miejscówki z atrakcyjnym pierwszym planem i po udanym rekonesansie wróciłam do samochodu, by poczekać do ciemnej nocy.

Ale wraz z nastającym mrokiem – zaczął ogarniać mnie pewien niepokój. Na parking wjechał autokar. Po chwili kolejny. I znowu kolejny. Uprzytomniłam sobie, że jestem w najbliżej położonym od Reykjaviku atrakcyjnym miejscu do obserwacji zorzy i te autokary przywiozły tłumy turystów. Spokój wieczoru prysł. Trzeba było uciekać.

Jechałam trochę ponad godzinę. Było jeszcze przed północą, kiedy zaparkowałam na wielkim, ale o tej porze zupełnie pustym parkingu koło wodospadu Gullfoss. Tu byłam zupełnie sama. Ale czy na pewno? Nie. Ze mną była Aurora. Może nie była zbyt roztańczona, nie wirowała nad głową, ale była obecna. A ja byłam szczęśliwa.