Wigierski zimowy
Parafrazując słynny cytat Goethego powiedziałabym: „Trwaj zimo, jesteś piękna!”
W ostatnich latach zimy nas nie rozpieszczały. O śnieg było trudno nawet w górach, nie mówiąc o terenach nizinnych. Nic więc dziwnego, że tegoroczne mrozy ucieszyły mnie niezmiernie i zmobilizowały, by ruszyć w teren.
Na początek wybrałam kierunek północny, nieomal sam polski biegun zimna – Wigierski Park Narodowy.
Zimowy las z krzyżującymi się tropami dzikich zwierząt – saren, jeleni, dzików, lisów jak i tajemniczych wilków, mimo pozornej ciszy jaką niesie zimowy krajobraz, tętnił życiem. Wśród bieli śniegu przebijało gdzieniegdzie lustro wody którejś z licznych dzikich rzek parku…
Mglista atmosfera śródleśnych jeziorek dystroficznych zwanych tutaj sucharami, czy delikatnie obrysowane poranną szadzią drzewa na brzegach lasów i jezior, podkreślały urok tej pięknej pory roku.
Jezioro Wigry – skute grubą warstwą lodu, przykryte białą pierzyną – sprawiało wrażenie jakby zapadło w ciężki, zimowy sen. Tylko niekiedy lekko złowrogie odgłosy wydobywające się z głębin, budziły respekt i lekki niepokój, czy na pewno któryś niebaczny krok nie będzie tym ostatnim…
Takich rozważań chyba nie snuli miejscowi wędkarze, całymi dniami przesiadując pośród bezkresu jeziora, przy licznych przeręblach. W dali czasem zamajaczyła charakterystyczna bryła klasztoru kamedułów…
Zima nad Wigrami. Biała i piękna…