Biało-kolorowe Góry Stołowe
Październik, tradycyjnie najlepszy miesiąc do łapania „złotej polskiej jesieni” w tym roku nie dopisał. Po wielu dniach brzydkiej pogody, kiedy deszcz i wiatr nie oszczędzały ani nas, ani przyrody, jechałam w Góry Stołowe domyślając się, że na miejscu zastanę typowo listopadowe „przedzimie”. Ale tylko częściowo miałam rację. Rzeczywiście zimowe klimaty dopadły mnie już pierwszego dnia, na Szczelińcu.
Jednak oprócz śniegu, który towarzyszył mi w całodniowych wędrówkach, w wielu miejscach wciąż obecna była kolorowa mozaika jesieni. Czasami pojawiała się w koronach drzew, czasami pod butami, na szlaku.
I chociaż zabrakło nostalgicznych mgieł, pięknych wschodów czy romantycznych zachodów słońca, światełko od czasu do czasu błysnęło – ciesząc oko …i matrycę ;-).