Nowy obiektyw do makro i nie tylko – test Canon RF 100mm f/2.8

Od szkła jak żyleta po miękkie nieostrości analogowych obiektywów. A wszystko to zamknięte w jednym obiektywie makro.

Podobno jeśli coś jest do wszystkiego, to jest do niczego. A jak było tym razem?

Obiektyw Canon RF 100mm F2.8L Macro IS USM i Canon EOS R5 – para doskonała

Odnoszę wrażenie, że Canon chce przekonać fotogarfów do porzucenia ich ukochanych lustrzanek na rzecz bezlusterkowców, wypuszczając na rynek coraz to nowe lepsze obiektywy, oferujące więcej niż miały „tradycyjne” szkła do lustrzanek. Jedna taka nowość właśnie trafiła w moje ręce do testów… w dodatku razem z bezlusterkowcem R5, którego testowałam już zimą i który z radością powitałam z powrotem. Tym razem – do makro – często przydawał się odchylany ekran, chociaż przyznam się, ze tam gdzie mogłam, wolałam korzystać z dużego i jasnego wizjera.

Do testu samego aparatu Canon EOS R5 zapraszam do zimowego wpisu

Obiektyw – pierwsze wrażenia

Kawał porządnego szkła: solidny, jak przystało na profesjonalną klasę „L”. Podobno uszczelniony na wilgoć, ale chociaż nie testowałam go na deszczu, sprawdziłam go na bagnie – podczas fotografowania maleńkich rosiczek z niskiej perspektywy. No cóż, wiadomo, trochę się zabrudził. Ale ku mojemu zdumieniu – następnego dnia, kiedy wyciągnęłam sprzęt z plecaka – był czysty z powrotem. Ech, żeby wszystko tak chciało samo się czyścić!

Oględziny wykazały, że wszystko ma, co mieć powinien – ograniczenie zasięgu AF, przełącznik AF/MF i wyłącznik stabilizacji, a nawet więcej – bo oprócz pierścienia ustawienia ostrości ma dodatkowy „SA Control”, ale o nim za chwilę.

Szybki, celny autofokus

Tak jak w przypadku rosiczek, mchów czy kwiatków – AF nie jest priorytetem, bo zazwyczaj i tak pracuję na manualnym ostrzeniu, tak w przypadku fotografii owadów – szybki i celny autofokus okazał się niezwykle pomocny. Myślę, że w tym wypadku zadziało idealne połączenie możliwości obiektywu z samym aparatem R5.

Super powiększenie x1,4

Już zdjęcia rosiczek pokazały, że nie jest to zwykłe makro 1:1. Przy ustawieniach manualnych ostrości – na ekranie lub w wizjerze pojawiała się skala, na której można było podejrzeć aktualne powiększenie. Ponieważ przy makrofotografii często korzystam dodatkowo z pierścieni pośrednich – miałam wrażenie, że i tym razem mam je podpięte. Ale nie musiałam ich co chwilę zakładać i zdejmować w zależności od pomysłu na kadr. Jakże to było wygodne!

Oczywiście przy takim powiększeniu – zrobienie ostrego zdjęcia bywa wyzwaniem. W przypadku nieruchomych modeli można posłużyć się statywem czy workiem z grochem, dobrze stabilizującym aparat. W innych przypadkach, zdani jesteśmy na łapanie ostrości w locie. Dla mnie pomocnym było skorzystanie z funkcji szybkostrzelności w aparacie. Z takiej serii łatwiej było potem wyłapać jedno naprawdę ostre zdjęcie.

Pierścień SA Control – od żylety po mydło

Czytałam coś o zmianie bokehu, o zabawie z tłem. Pokręciłam więc owym pierścieniem, sprawdzając efekty. Kiedy był wyzerowany – miałam klasyczny ostry obiektyw makro. Obraz zaczynał robić się bardziej miękki, kiedy zaczynałam kręcić pokrętłem na plus lub na minus. Ostrość zaczynała uciekać, a w nieostrościach zaczynały pojawiać się różne „smaczki”.

Ładny bokeh kosztem ostrości

To co od razu rzuciło mi się w oczy, to właśnie utrata ostrości fotografowanego obiektu. Najpierw stawał się lekko miękki, by w końcu stać się „mydlany”. Przy makrofotografii efekt był mniej widoczny ze względu na to, że w takich zbliżeniach trudno o atrakcyjne tło. Przetestowałam więc efekt na własnym psie.

W zależności od wyboru na minus czy na plus – efekt bokehu bardzo się różni. Mi chyba bardziej podoba się przy ustawieniu na plus. W dodatku eksperymentalne zdjęcia krajobrazu zagubionego całkowicie w nieostrości pokazały, że jako chyba jedyny obiektyw Canona umie tworzyć piękne kółeczka – prawie tak jak słynne kultowe analogowe Trioplany czy Rubinary.

Bawiąc się tym obiektywem odniosłam wrażenie, że mam w ręku prawdziwe combo – kilka obiektywów w jednym: ostry obiektyw makro, obiektyw makro z podpiętymi pierścieniami pośrednimi (x1.4), ale również fajne szkło do miękkich portretów, czy zupełnie artystycznych, malarskich „odjazdów”.

Pole do popisu dla fotografów – dla ich wyobraźni i kreatywności.

proponowane

Puszcza pachnąca czosnkiem

Wjeżdżam na rowerze w ścianę zieleni. Ale nie taką ciemną, jednolitą, nieprzystępną, letnią. Majowa ściana jest jasna, zieleń jadowita, mieniąca…

więcej