Bieszczady w błękicie i złocie
Zimowe Bieszczady – nieraz trudne jeśli chodzi o warunki, czasami wymagające poruszania się w rakietach śnieżnych, jeszcze częściej w raczkach. Ale w zamian oferują wyjątkowe widoki, wzruszenia, no i zdjęcia.
Ulubione szczyty w Bieszczadach
Każdy, kto jeździ w Bieszczady, ma zazwyczaj swoje ulubione miejsca, ulubione szczyty, na które lubi się wdrapać, by podziwiać panoramę gór. Ja mam trzy – przede wszystkim Połoninę Caryńską, ale także Bukowe Berdo, no i Połoninę Wetlińską. Wejście na każdą z tych grani nie jest zbyt długie ani wymagające. Nawet kiedy jestem na bakier z kondycją, plecak ze sprzętem fotograficznym ciąży zbyt mocno lub warunki pogodowe nie sprzyjają długim wędrówkom – te trasy nie przerażają.
W styczniu tego roku, podczas warsztatów fotograficznych, wybór padł na Wetlińską.
I była to dobra decyzja.
Widok z Połoniny Wetlińskiej
Najpierw był wielki błękit. Potem delikatnie pojawił się akcent różu, by w końcu świat zalać złotem. I chociaż wiatr ze szczypiącym w policzki mrozem próbował zniechęcić do dalszego fotografowania, straszył odmrożeniem palców, nosa, a może i aparatu, to dynamiczne światło, wyglądające zza chmur nie pozwalało przestać się zachwycać i fotografować. Prawdziwa uczta. To nic, że z zamrażarki 😉
Zimowe wzgórza Bieszczad
A kiedy już słońce przestało mamić złotem, a my ogrzaliśmy się gorącą herbatą w Chatce Puchatka – mogliśmy podziwiać piękne grafiki, które tworzy światło zimową porą na buczynowych wzgórzach Bieszczad.