Islandia w dwa tygodnie

Orientacyjny plan wyprawy po Islandii na przełomie czerwca i lipca.

Przełom czerwca i lipca do doskonały termin, by wybrać się na Islandię. To czas, kiedy prawie całą noc trwa złota lub błękitna godzina. Oczywiście jeśli nie ma zbyt wielu chmur i pogoda dopisze, a ta bywa kapryśna. Lepiej więc przygotować się również na załamania pogody, które pewnie wcześniej czy później mogą nas dopaść – wiatr, chłód i deszcz.

Przełom tych miesięcy jest też o tyle istotny, że zazwyczaj pod koniec czerwca otwarte są już wszystkie drogi gruntowe którymi można dojechać do wielu prawdziwych perełek wyspy (tzw. „F-ki”, bo ich numeracja zaczyna się od literki F). Dostępne są wyłącznie dla samochodów z napędem 4×4. Dlatego najlepiej podróżować suvami, by móc bez stresu zjeżdżać z dookolnej szosy nr 1 (ale bez przekraczania rzek).

1. dzień

Przylot nocą, wypożyczenie samochodów i nocleg w Keflaviku, niedaleko lotniska, by nabrać sił do dalszej podróży.

Przejazd na północ, w kierunku półwyspu Snaefellsness, zwanego „Islandią w pigułce”. Przystanki w kilku atrakcyjnych miejscach, by podziwiać skalistą linię brzegową półwyspu od strony południowej (na terenie parku narodowego Snæfellsjökull – jedynego na Islandii obejmującego wybrzeże). Dzień najlepiej zakończyć koło słynnej góry Kirkjufell z wodospadem Kirkjufellsfoss – jednego z najbardziej „ikonicznych” ujęć na Islandii.

Nocleg w miejscowości niedaleko Kirkjufellsfoss .

2. dzień

Przejazd na północ. Po drodze niezwykłe wodospady wypływające prosto z zastygłej z lawy – Hraunfossar. Warto tam podejść w kilka atrakcyjnych miejsc, gdzie kształty spływającej wody jak i kolor płynącej rzeki z pewnością zaowocują ciekawymi ujęciami.

W zależności od sił, czasu i pogody – można wybrać dłuższą lub krótszą drogę (np. przez jeszcze jeden wodospad lub atrakcyjną skałę z latarnią morską) do słynnej skały, jednym przypominającej słonia, innym dinozaura – Hvitserkur. Niedaleko, przy ukrytym zejściu na plażę – zazwyczaj wylegują się foki, więc jak szczęście dopisze – można je tam spotkać. Najlepszy czas na obserwację fok podczas bezchmurnej pogody – dwie godziny przed i po odpływie.

Nocleg niedaleko, by móc do późna „polować” na przypływy i odpływy oraz nabrać sił przed kolejnym, intensywnym dniem.

3. dzień

Dosyć długi przejazd północną stroną wyspy, przez największą po Reykjaviku miejscowość – Akureyri (z serduszkami w sygnalizacji świetlnej).
Po drodze dwa bardzo mocne punkty wyprawy: monumentalne wodospady – Godafoss (jest tam kilka fajnych punktów i z każdego można mieć zupełnie inny widok na ścianę wodospadu) oraz – rzadziej odwiedzany (gdyż położony już w Interiorze), otoczony bazaltowymi kolumnami, absolutnie zjawiskowy – Aldeyjarfoss ( a może i kilka kilometrów dalej położony Hrafnabjargafoss).

Wieczór w okolicach jeziora – Myvatn, gdzie nocleg.

W godzinach wieczorno-nocnych, korzystając ze złotej godziny, warto wybrać się by podziwiać i fotografować niezwykłą okolicę jeziora – m.in. krajobrazy rodem z Marsa (bądź piekła, bo pachnące siarką) czyli według mnie jedne z najciekawszych pól geotermalnych Islandii: Hverir oraz kompleks wulkaniczny Krafla (krater z jeziorem wulkanicznym oraz rozległe pole geotermalne Leirhnjukur).

4. dzień

Jeśli zostaną ciekawe tematy w okolicy, można spędzić przy nich ranek lub od razu podjechać do najpotężniejszego w Europie wodospadu – Dettifoss. Dostęp do niego jest możliwy zarówno od strony wschodniej i zachodniej.

Tego dnia warto skupić się na stronie zachodniej Dettifoss (oraz pobliskiego Selfoss), a potem ruszyć na północ, na kolejny nocleg, zatrzymując się po drodze między innymi przy kanionie Asbyrgi.

Jeśli starczy czasu i pogoda dopisze, na zachód słońca można podjechać na północne wybrzeże wyspy, by podziwiać strome klify, a jeśli szczęście dopisze, spotkać pierwsze maskonury.

5. dzień

To długi i intensywny dzień! Tym razem będzie okazja zajrzeć nad wodospad Dettifoss od strony wschodniej (bardziej dzikiej) a później ruszyć dalej, na południowy wschód, do unikatowego na skalę europejską kanionu zbudowanego z bazaltowych pilastrów – Studlagil. Żeby tam dotrzeć, trzeba przejść kilka kilometrów, ale myślę, że zdjęcia i wrażenia w pełni nagrodzą trud drogi.

Pod koniec dnia warto być już na wschodnim wybrzeżu, by cały wieczór i pewnie kawał nocy spędzić z maskonurami.

Nocleg blisko klifu :-).

6. dzień

Po trudach i emocjach dni poprzednich – warto dać sobie chwilę wytchnienia. Po odespaniu nocy, można zajrzeć do największej miejscowości fiordów wschodnich – Egilsstadir (dobre miejsce do zrobienia zakupów, można skusić się także, by odwiedzić lokalny, typowo islandzki basen). dalej – przejazd przez przełęcz do małej, ale urokliwej miejscowości Seydisdfjordur, na kolejny nocleg.

Sam przejazd przez malowniczą przełęcz pokrytą śniegiem, czy kaskadowo spływające wodospady, mogą być również dobrą okazją do wielu foto-przystanków po drodze.

Spacer uliczkami tego rybackiego miasteczka wciśniętego w zatokę pomiędzy wysokie góry, a wody oceanu, też może być atrakcyjny, gdyż do dzisiaj zachowało się w nim sporo starych drewnianych budowli jeszcze z końca XIX wieku.

7. dzień

Ruszamy na południe. Po drodze warto wdrapać się do ciekawych geologicznie wodospadów Hengifoss i Litlanesfoss. Potem przejazd wzdłuż fiordów zachodnich (część trasy o tej porze roku można przemierzyć efektowną „letnią” trasą). To droga pełna widoków na wielkie fale oceanu i pola łubianu. A przy odrobinie szczęścia można dostrzeć dzikie renifery. Wieczór dobrze spędzić już na południu – przy imponującej górze Vesturhorn i czarnych wydmach plaży Stokksness.

Nocleg w pobliskiej miejscowości, w moim ulubionym hostelu w Hofn, gdzie mają fajną kuchnię oraz kawę, herbatę oraz ciasteczka gratis ;-).

8. dzień

Ten dzień upłynie zupełnie bajkowo – przede wszystkim pod znakiem lodu, gdyż będzie to podróż w cieniu największego lodowca Europy (poza Svalbardem) – Vatnajokull. Warto podjechać w kilka mało znanych miejsc, by przyjrzeć się różnym „jęzorom” lodowca. Ale główną atrakcją dnia, a pewnie także i sporego kawałka nocy, będzie z pewnością lodowcowa laguna Jokulsarlon oraz położona obok – diamentowa plaża. To miejsce, które nigdy nie jest takie samo. Dryfujące po jeziorze mniejsze i większe góry lodowe – kawałki które odłączyły się od czoła lodowca – tworzą niepowtarzalne układy. Do tego dochodzi gra światła i chmur, wszędobylskie mewy trójpalczaste, pojawiające się „znikąd” foki, całe stadka edredonów. Prawdziwy raj dla fotografów przyrody!

Nocleg w bliskiej okolicy.

9. dzień

Przejazd południem wyspy, w kierunku miasteczka Vik i Myrdal, gdzie czeka kolejny nocleg.

Ale po drodze warto kilka razy zjechac z głównej szosy i gruntówką dla samochodów 4×4 ruszyć w kierunku Interioru. Jak pogoda dopisze koniecznie trzeba zrobić piękne wycieczki do dwóch malowniczych kanionów rodem z filmów fantasy: Mulagjufur i Fjardarárgljúfur.

A pod wieczór, niedaleko miejsca noclegowego – słynna czarna plaża Reynisfjara, uznawana za jedną z najbardziej atrakcyjnych plaż świata.

10. dzień

Ranek warto spędzić już po drugiej stronie plaży, czyli na klifie Dyrholey, o którego skały uderzają wielkie fale oceanu.

Następnie, zaglądając jeszcze do innego lodowca (jest takie fajne miejsce, gdzie praktycznie można dojść pod samo czoło i pogłaskać lód po „nosie” ;-)) przejazd w kierunku słynnych wodospadów Skogafoss, przy którym, jeśli świeci słońce, można złapać efektowną tęczę oraz Seljalandsfoss, do którego można wejść za kurtynę spadającej wody. Przemoczenie gwarantowane ;-). W pobliżu jest też kilka mniej znanych wodospadów, do których również można zajrzeć, by zmoczyć się do reszty ;-).

Nocleg trochę dalej, w miarę niedaleko wulkanu Hekla (dwie noce).

11. dzień

To dzień, kiedy wreszcie można poczuć prawdziwy smak wyżynnego Interioru. Przejazd przez pustynne tereny polodowcowe wyżyn centralnych to jak droga po innej planecie.

Po drodze jeszcze kilka atrakcyjnych wodospadów (m.in. efektowny Haifoss czy zielona dolina rodem z tajemniczego ogrodu – Gjáin).

W końcu serce riolitowych gór – Landmannalaugar (obszar Rezerwatu Przyrody Fjallabak). To absolutnie unikatowe miejsce na Islandii, które mimo raczej pustynnego charakteru – zadziwia kolorami, a dymiące pola geotermalne mieszają się z wielkimi płatami śniegu. Głębokie doliny przecinają warkocze roztokowych rzek. To miejsce, gdzie jeśli pogoda bardzo nie przeszkodzi – koniecznie trzeba poznać idąc jednym z wybranych szlaków. A wyprawę po górach można zakończyć w naturalnych gorących źródłach niedaleko parkingu.

Powrót w nocy.

12. dzień

Czas wreszcie na słynny Złoty Krąg, czyli atrakcje położone w miarę niedaleko Reykjaviku. To przede wszystkim bardzo aktywny gejzer Strokkur (słup wody wystrzela w niebo co ok. 8 minut, wiec można pobawić się zarówno w fotografowanie jak i filmowanie) wraz z sąsiadującym uśpionym Geysirem (niegdyś największym na świecie gejzerem, od którego powstała nazwa gejzer). Kwadrans drogi dalej – bardzo atrakcyjny, kilkupoziomowy wodospad Gullfoss.

Jak pogoda pozwoli warto zrobić piękną wycieczkę wzdłuż rwącej rzeki do wyjątkowo malowniczego wodospadu Braurfoss z najbardziej niebieską wodą na Islandii oraz zajrzeć do parku narodowego Thingvellir, z niewielkim ale atrakcyjnym wodospadem Öxarárfoss oraz kanionem łączącym płytą euroazjatycką z północnoamerykańską.

Nocleg niedaleko gejzeru (dwie noce).

13. dzień

Koniec wyprawy z tak zwanym „przytupem” – wczesnym rankiem znów wyprawa w kierunki Interioru, tym razem za wodospad Gullfoss, słynną drogą nr 35, aż do dymiących, kolorowych gór Hveradalir oraz pól geotermalnych Hveravellir, uważanych za najbardziej atrakcyjne na wyspie. I tak jak w przypadku Landmannalaugar – i tutaj również będzie okazja wykąpać się w gorących źródłach.

Powrót nocą.

14. dzień

Ostatni dzień na Islandii to przede wszystkim czas na spokojny spacer uliczkami Reykjaviku, smaczną kawę w lokalnej kafejce, zakup pamiątek, a jeśli sił, czasu i ochoty starczy – dodatkowo objazd pokrytego lawą aktywnego wulkanicznie półwyspu Reykjaness.

Późnym wieczorem zwrot samochodów i lotnisko. Powrót do Warszawy nad ranem.